Wikingowie – twardzi faceci ze słabością do błyskotek
Wikingami nazywa się dziś wojowników wywodzących się ze Skandynawii, znanych przede wszystkim z dalekich wypraw o charakterze kupieckim lub osadniczym oraz – co szczególnie upodobała sobie współczesna literatura i kinematografia – rabunkowym. Samo słowo „wiking” wywodzi się najprawdopodobniej z pochodzącego z języka staronordyckiego „viking” i oznacza po prostu „zamorską ekspedycję”. Używano go nie tylko w odniesieniu do skandynawskich wojowników, ale również wszystkich, którzy podejmowali handlowe podróże drogą morską. Aż do zakończenia epoki wikingów nie odbierano go raczej negatywnie.
Źródło: www.flickr.com
Co więcej, zdecydowana większość wypraw wikingów miała na celu przede wszystkim nawiązanie stosunków handlowych oraz import rozmaitych towarów. Dopiero w późniejszych latach (a celuje w tym szczególnie dzisiejsza popkultura) tym wspaniałym żeglarzom i utalentowanym rzemieślnikom i artystom zaczęto przypisywać niepohamowaną zgoła brutalność, a wręcz – tajemnicze moce bojowe. Wpływ na to miała zresztą bez wątpienia historia Anglii…
Podboje wikingów
Wszystko zaczęło się w VIII wieku naszej ery. Pierwszy odnotowany w historii napad ze strony wikingów wydarzył się w roku 793. Początkowo wojownicy poruszali się w ramach stosunkowo niewielkiego obszaru Morza Północnego, nie zapuszczając się poza Szetlandy czy Hebrydy. Zaledwie sto lat później dotarli jednak do Islandii, zaś po upływie kolejnego wieku – ich osady pojawiły się nawet w Ameryce.
Najbardziej znany – i znaczący, w kontekście historycznym – podbój wciąż jednak skierowany był w kierunku Wysp Brytyjskich i trwał długie lata. W XI wieku, a więc zaledwie 300 lat po rozpoczęciu poważnych wypraw morskich, wikingowie skolonizowali prawie 80% powierzchni Anglii. Finalnie zostali stamtąd szybko „wyproszeni” przez wyjątkowo tym faktem zdenerwowanych Sasów i Anglów, ale jeszcze szybciej wrócili. Wprawdzie tym razem okupantami byli Normanowie, lecz przecież to potomkowie prawdziwych wikingów. W efekcie na angielskim tronie zasiadł niejaki Wilhelm Zdobywca, który nie dość, że dał początek niemal 300-letniemu panowaniu dynastii normańskiej, to jeszcze wielokroć okazał się władcą wprawdzie sprawiedliwym, ale za to niezmiernie okrutnym i bezwzględnym.
Tak czy inaczej – wszystko to, ze szczególnym uwzględnieniem nieustannych wypraw i handlowych i rabunkowych wikingów w obrębie Morza Północnego, stało się wystarczającym powodem do obwołania ich walecznymi, lecz brutalnymi i bezlitosnymi wojownikami.
Kupić, nie kupić…
„Kupić, nie kupić, potargować warto” – głosi stare przysłowie. W przypadku wikingów zamiast „targowania” prawdopodobnie pojawiał się po prostu miecz, ale faktem jest, że byli urodzonymi kupcami. Doskonale zresztą zdawali sobie sprawę, że mają zamorskim odbiorcom wiele do zaoferowania – żelazo, z którego wyrabiano broń i narzędzia, drewno (w które Skandynawia jest po dziś dzień zasobna) czy skóry fok i wielorybów albo kły morsów. Te towary cieszyły się naprawdę dużym wzięciem, co z kolei zapewniało wikingom możliwość zdobycia tak cennych dla nich: pszenicy, przypraw, jedwabiu i eleganckich tkanin, wina oraz złota i srebra.
Z przekazów historycznych oraz zachowanych artefaktów wynika dość jednoznacznie, że wikingowie byli wyjątkowo czystą (jak na owe czasy) i elegancką społecznością. Nawet na co dzień nosili się strojnie, a ich ubiory były wysokiej jakości. Stąd też zapotrzebowanie na doskonałe tkaniny i materiały, z których wykonać można towarzyszącą strojowi biżuterię. Ta ostatnia zresztą odgrywała wśród wikingów znacznie ważniejszą rolę, niż można by się było spodziewać.
Młot Thora
W nordyckiej mitologii aż roi się od sprzyjających ludziom bogów. Bogowie pomagali swojemu ludowi, nieśli mu światło wiedzy i chronili od wszelkiego zła. Jednym z takich właśnie, dobrych bogów był Thor. Syn Odyna, uznawany za boga sił witalnych, rolnictwa i urodzaju, patronował także ognisku domowemu i małżeństwu. Bywał jednakże zapalczywy, a jego przymiotem był młot, który po uderzeniu miotał pioruny, a rzucony – zawsze wracał do swojego właściciela. I choć z młotem Thora kojarzy się brutalna przemoc, to trzeba pamiętać, że bóg używał go zawsze w dobrych celach.
Źródło: www.flickr.com
Młot był nieodłącznym atrybutem Thora. Wikingowie zatem, chcąc uczcić swojego Pana i okazać mu szacunek oraz poddaństwo, z upodobaniem nosili na piersiach miniaturową „replikę” rzeczonego młota. W praktyce jest to jeden z najważniejszych symboli religijnych noszonych przez wyznawców, a jego znaczenie w owych czasach porównuje się do znaczenia chrześcijańskiego krzyża!
Dziś młot Thora jest prawdopodobnie najczęściej kopiowanym (czy też interpretowanym) wzorem nordyckiej biżuterii. Jest bardzo popularny i przypisuje mu się nawet znaczenie magiczne – ma bowiem zapewniać powodzenie w handlu (wszak wikingowie byli kupcami) i chronić noszących go mężczyzn przed wszelkimi stratami i nieudanymi przedsięwzięciami.
Błyskotki wikingów
Nie bez kozery wikingom przypisuje się umiłowanie do ozdób wykonanych z kłów i kości fok lub morsów. Jakby nie patrzeć, byli przecież blisko związani z wodą i żeglarstwem, a terytorium z którego się wywodzili obfitowało w tą zwierzynę. Myli się jednak ten, kto twierdzi, że pod względem biżuteryjnym waleczni wojownicy byli prymitywni. Ich kupieckie (nie mówiąc już o łupieżczych) wyprawy często kończyły się przywiezieniem do domu dużych ilości złota i srebra, które znajdowało potem zastosowanie właśnie w wyrobie ozdób.
Wikingowie cenili sobie wygodę i luksus, a masywna, bogato zdobiona biżuteria – często wysadzana drogocennymi kamieniami – stanowiła przecież (i do dziś stanowi) najbardziej wyrazisty symbol statusu ekonomicznego człowieka. Warto jednak zauważyć, że większość biżuterii bojowych Skandynawów pełniła nie tylko rolę zdobniczą, ale też praktyczną: począwszy od pięknie inkrustowanych klamer i sprzączek, poprzez wysadzane klejnotami pasy, na wykonanych ze szczerego srebra i również zdobionych kamieniami szlachetnymi rękojeściach mieczy skończywszy.
Źródło: www.flickr.com
Nie brakło też oczywiście wyrobów służących wyłącznie upiększaniu i podkreślaniu zasobności w dobra doczesne. Toteż wikingowie – zarówno kobiety, jak i mężczyźni – lubowali się we wszelkiego rodzaju kolczykach, naszyjnikach, sznurach paciorków i koralików czy bransoletkach. Wyjątkowo popularne były broszki i brosze, których używano wręcz w nadmiarze.
Do najbardziej oryginalnych i nietypowych wyrobów biżuteryjnych, które nosili wikingowie, należy natomiast z pewnością charakterystyczny pierścień – duży i ciężki, lecz zakładany nie na palec, ale na… szyję!
Inspiracje
Waleczni wikingowie przez stulecia władali morzami. Podbijali nowe terytoria, napadali, grabili i łupili, ale też bronili słabszych, handlowali i rozwijali sztukę zdobniczą. Ich niesamowitą biżuterię do dziś oglądać można w wielu muzeach na całym świecie. Do dziś też stanowi ona źródło licznych inspiracji dla współczesnych artystów.
Oczywiście jednym z najpopularniejszych wzorów jest, opisywany wcześniej, młot Thora. Warto jednak pamiętać, że wprawdzie współcześnie jest to po prostu oryginalna ozdoba, ale dawniej był to godny najwyższego szacunku symbol religijny!
Co ciekawe, aktualnie tak zwana „biżuteria wikingów” to często motywy runiczne o bliżej niesprecyzowanym znaczeniu, tymczasem wikingowie opierali swoje wyroby zdobnicze głównie na stylizowanych wizerunkach zwierząt i niekiedy roślin oraz – na dużo mniejszą skalę – postaci wywodzących się z mitologii.
Jednym z nielicznych nie nawiązujących bezpośrednio do fauny i flory wyrobów zdobniczych był tak zwany łańcuch pierścieniowy – złożony z ogniw o przekroju (naprzemiennie) okręgu i kwadratu. Łańcuch taki pojawia się tylko w jednym („Borre”) z sześciu („Oseberg”, „Borre”, „Jellinge”, „Mammen”, „Ringerike” i „Urnes”) okresów, na które dzieli się „trendy” w sztuce wikingów.
Podobne łańcuchy spotykamy dziś w rozmaitych wisiorkach, naszyjnikach i bransoletach. Znacznie bardziej reprezentatywne dla biżuterii wikingów są jednak masywne pierścionki i pierścienie, opatrzone wzorami nawiązującymi do oryginalnych ozdób sprzed wieków. Często spotykanym elementem jest także charakterystyczny poczwórny splot – nazywany nawet „splotem wikingów” – pojawiający się zarówno w srebrnych czy złotych bransoletach, jak i plecionkach z rzemieni. Swoją drogą, skóra łączona ze srebrem lub złotem, a czasem także z drogocennymi kamieniami – to również zdobnicza spuścizna właśnie po wikingach.
Bo chociaż waleczni nordycy dziś nie sieją już postrachu na morzach, to wciąż rozbudzają wyobraźnię. Mitologia nordycka, aura tajemnicy i magii, a wreszcie niezwykłe piękno biżuterii – wszystko to sprawia, że sztuka wikingów wciąż żyje.
Tekst: Anna Kunicka
Zdjecia:
-
Fot. 1. Wikingowie 1 (zdjęcie na lic. CC, autor Chris Wild)
http://www.flickr.com/photos/chriswild/4876559601/sizes/z/in/photostream/
-
Fot. 2. Młot Thora (zdjęcie na lic. CC, autor – mararie)
http://www.flickr.com/photos/mararie/233870045/sizes/z/in/photostream/
-
Fot. 3. Biżuteria Wikingów (zdjęcie na lic. CC, autor musicanys)
http://www.flickr.com/photos/musicanys/7427187936/sizes/z/in/photostream/