Walentynki
W Polsce Walentynki obchodzone są od niedawna – pojawiły się bowiem zaledwie w połowie lat 90-tych. Wprawdzie naszej kulturze nieobce są święta dedykowane miłości (jak choćby Noc Kupały), ale nigdy wcześniej nie celebrowano Dnia Zakochanych na taką skalę. Co ciekawe, nie do końca wiadomo, skąd w ogóle wzięła się walentynkowa tradycja, bo wprawdzie miano prekursora rości sobie pod tym względem Wielka Brytania, ale już źródła historyczne zupełnie nie dają jednoznacznej odpowiedzi.
Lublin, Dublin, Ivanhoe
W dwóch lubelskich kościołach – Nawrócenia Świętego Pawła i Świętego Mikołaja – oraz w Kościele Karmelitów przy Whitefriar Street w Dublinie, przechowywane są doczesne szczątki męczennika z III wieku. Z punktu widzenia Kościoła katolickiego to bardzo ważne relikwie, bowiem należą do rzymskiego biskupa – orędownika podczas ciężkich chorób oraz… patrona zakochanych. Mowa oczywiście o relikwiach św. Walentego.
Zmarły w 269 roku kapłan znany jest przede wszystkim z tego, że przeciwstawił się cesarzowi Klaudiuszowi II, za co zapłacił głową. Klaudiusz mianowicie wychodził z założenia, że samotni – bez żon i dzieci – legioniści będą lepszymi żołnierzami. W związku z tym zabronił wszystkim mężczyznom w wieku od 18 do 37 lat zawierania związków małżeńskich.
Walenty – z wykształcenia lekarz, z powołania duchowny katolicki – wbrew woli cesarza błogosławił zakazane śluby. Został z tego powodu wtrącony do więzienia, zaś legenda głosi, że zakochał się w niewidomej córce strażnika, która dzięki sile jego miłości odzyskała wzrok. Ponoć tuż przed egzekucją – wściekły Klaudiusz kazał go bowiem zgładzić – niepokorny biskup przekazał dziewczynie list podpisany po prostu: „Twój Walenty”. Stracono go 14-go lutego 269 roku i od tego czasu dzień ten obchodzony jest jako święto wszystkich zakochanych.
Druga z popularnych wersji tej historii wywodzi się z tradycji brytyjskiej. Otóż Sir Walter Scott, słynny szkocki pisarz i poeta – autor między innymi legendarnej powieści „Ivanhoe” – głosił, że w dawnych czasach skazano na śmierć pewnego młodego człowieka. Jego największym przewinieniem miała być pomoc prześladowanym chrześcijanom. Ponoć młodzieniec wysłał z celi śmierci list do swojej ukochanej, który podpisał „From Your Valentine”. Jak nietrudno się domyślić, mężczyzna miał oczywiście na imię Walenty…
Nie sposób nie zauważyć podobieństwa obu tych opowieści. Mitów o pochodzeniu Walentynek jest zresztą jeszcze kilka, ale wszystkie wydają się ze sobą dość zbieżne. Tak czy inaczej – Dzień Zakochanych na stałe już wpisał się do kalendarza naszych corocznych uroczystości.
Chryzantemy złociste
Tradycje walentynkowe na całym świecie są do siebie podobne. Najważniejszy zwyczaj to oczywiście wysyłanie specjalny kartek, w których wyznajemy uczucia. Tego dnia staramy się pokazać najważniejszym dla nas osobom, jak bardzo je kochamy i jak nam na nich zależy. Kartki często są wierszowane, a ich wygląd (ba, nawet zapach!) nieodparcie kojarzy się z miłością.
Zapraszamy też naszych ukochanych na uroczyste kolacje i romantyczne filmy, wybieramy się na niezapomniane wycieczki i wręczamy symboliczne upominki. Wśród tych ostatnich nie może – rzecz jasna – zabraknąć kwiatów. Przyjęło się, że znakiem miłości jest róża, szczególnie – głęboko czerwona. Nic więc dziwnego, że to właśnie ona króluje 14-go lutego.
Skoro mowa o kwiatach, to warto tu wspomnieć, by unikać chryzantem, które w Polsce uważane są raczej za symbole smutne – doskonałe na pogrzeby i tym podobne okazje. Co, swoją drogą, jest ciekawe, bo przecież chryzantema oznacza właśnie miłość: biała i różowa – stałą i niezmienną, czerwona – intensywną, zaś złocista – świeżą i namiętną!
Kto kocha, nie błądzi!
We Francji i w Anglii 14-go lutego niezamężne dziewczęta wróżyły sobie datę ślubu. Od XVI wieku powszechny był też zwyczaj wręczania kwiatów – znany nam do dziś – którego sprawczynią była ponoć córka króla Henryka IV. Tradycyjne, gotowe kartki walentynkowe pojawiły się natomiast w 1866 roku w Ameryce, a wymyśliła je Esther Howland. Wówczas 19-letnia była studentka otrzymała ozdobną pocztówkę z życzeniami od zakochanego w niej wspólnika jej ojca. Choć nie brzmi to zbyt romantycznie – dostrzegła w tym doskonałą okazję do zbudowania biznesu. Tak też się stało, a firma „New England Valentine Company” istnieje do dziś – wprawdzie pod zmienioną nazwą i w innych rękach, ale ma się całkiem nieźle.
Z dawien dawna, w ramach obchodów Dnia Zakochanych, wręczamy sobie także drobne prezenty. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was specjalny konkurs*. Wystarczy tylko pochwalić się pomysłem na wyjątkowy walentynkowy wieczór: zrobić zdjęcie i przysłać je do nas wraz z krótkim opisem. Każdy, kto zbierze przynajmniej 20 głosów poparcia wśród internautów, weźmie udział w losowaniu jednego z trzech voucherów zakupowych o wartości 100 złotych!
Wygraną będziecie mogli oczywiście zrealizować w naszym sklepie internetowym, w którym znajdziecie szeroki wybór wyjątkowej biżuterii, przygotowanej specjalnie z myślą o tym szczególnym dniu: Dniu Świętego Walentego, czyli Święcie Zakochanych!
Tekst: Anna Kunicka
*Uwaga: Konkurs, o którym jest mowa we wpisie był organizowany w 2014 roku.