Tajemnicze złoto Majów
„Awantura o Majów” sprowadza się do kalendarza. Jedna z ciekawszych, a zarazem bardziej absurdalnych teorii głosiła bowiem, że rok 2012 kończy ostatni z 13 baktunów, czyli liczących 400 lat cykli składających się na kalendarz Majów. Koniec kalendarza to oczywiście koniec świata – złowroga data przypadła 21 grudnia. Na szczęście – jak widać – żyjemy i żadne diametralne zmiany nie nastąpiły, o przerażającej apokalipsie nawet nie mówiąc. „Kalendarz to kalendarz, cóż w tym wyjątkowego?” – mógłby ktoś zapytać. Otóż cała ta historia ma znacznie głębsze uzasadnienie, niż tylko „gdybanie” gromady miłośników teorii spiskowych.
Indianie, kosmici i złoto
Majowie to – wbrew powszechnemu mniemaniu – nie pojedynczy lud, lecz cała grupa ludów indiańskich posługujących się podobnymi językami i zamieszkujących południowo-wschodni Meksyk, Gwatemalę, Belize i część Hondurasu. Stworzyli jedną z najbardziej imponujących starożytnych cywilizacji, której początki sięgały 400 lat przed naszą erą! Monumentalne budowle – przede wszystkim świątynie, piramidy schodkowe, pałace, a nawet kamienne boiska piłkarskie – do dziś budzą nie tyle nawet podziw, co konsternację zarówno wśród turystów, jak i najlepszych architektów czy inżynierów. Nie do końca potrafimy wyjaśnić, w jaki sposób powstawały, tak samo, jak nie rozumiemy skąd Majowie czerpali swą zadziwiającą wiedzę matematyczną i astronomiczną! Nic zatem dziwnego, że historia starożytnych Indian naprawdę rozbudza wyobraźnię.
Zmierzch cywilizacji Majów nastąpił około roku 900 naszej ery (chociaż ostatnie niezależne miasto-państwo zostało zdobyte przez kolonizatorów hiszpańskich dopiero w 1697 roku) i był zaskakująco gwałtowny. To również nie pomaga nam w odkryciu i zrozumieniu „tajemnicy” Majów.
Biorąc pod uwagę stan dzisiejszej wiedzy oraz analizując mitologię Majów, niektórzy badacze doszli do wniosku, że zbudowanie tak rozwiniętej cywilizacji w owych czasach nie byłoby możliwe bez wydatnej pomocy „z zewnątrz” – w tym wypadku, ze strony… kosmitów! W sztuce Majów zresztą pojawia się wiele wizerunków postaci, które do złudzenia przypominają dzisiejszych astronautów, zaś w wierzeniach i opowieściach aż roi się od zstępujących z niebios bóstw o nadprzyrodzonych mocach.
Źródło: www.flickr.com
Dodając przysłowiowe dwa do dwóch, dostajemy wytłumaczenie fenomenu słynnego kalendarza Majów, który tak przeraził wiele osób. Faktem jest wprawdzie, że – po pierwsze – sami żyjący dziś Majowie nigdy nie potwierdzili teorii o końcu świata, a po drugie – historyczne zapisy wielokrotnie wspominają o wydarzeniach mających się rozegrać nawet po roku 4000, niemniej jednak siła mediów zwiastujących nieunikniony koniec świata 21 grudnia 2012 zrobiła swoje.
Tak czy inaczej, cywilizacja Majów do dziś imponuje swoim rozmachem. To z jednej strony. Z drugiej natomiast – pokaźna gromada bogów (stojących – rzecz jasna – na znacznie wyższym szczeblu drabiny ewolucji) domagała się od swoich poddanych bezdyskusyjnego posłuszeństwa oraz najwyższej czci i uwielbienia. Jak świat światem, najlepszym sposobem okazania tych ostatnich jest oczywiście sztuka. Nic zatem dziwnego, że i ta w przypadku starożytnych Indian była wyjątkowo rozwinięta.
Odwieczną regułą jest również to, że im rzadszy materiał zostanie użyty podczas tworzenia wizerunku bóstwa, tym większą będzie miał on wartość i tym bardziej odzwierciedli oddanie artysty czy też ludu na zlecenie którego ów wizerunek powstał.
W tym miejscu dochodzimy do złota. Otóż w Ameryce Południowej złoża złota występują, ale – na tle zasobów światowych – są stosunkowo niewielkie. W przeciwieństwie do miedzi, której jest tu pod dostatkiem, złoto jest rzadkie, drogie i od zawsze uznawane było za kruszec wyjątkowo cenny. Toteż, chociaż w „codziennej” sztuce Majowe wykorzystywali raczej rozmaitego rodzaju polichromie, to pokryte złotem posążki znajdował się w wielu świątyniach. Po upadku cywilizacji – owianej przecież wieloma nieprawdopodobnymi legendami – hiszpańscy konkwistadorzy większość tego złota wywieźli do Europy, tym bardziej budując obraz (skądinąd nie do końca prawdziwy) Majów opływających w złote bogactwa ponad wszelkie wyobrażenie.
Słynne skarby Majów rozbudzały i do dziś rozbudzają wyobraźnię, a hasło „złoto Majów” napędza do działania nawet bardzo poważnych naukowców. Czy słusznie?
Skarb Majów
O nieprzebranych bogactwach Majów krążyły legendy jeszcze wówczas, gdy ich cywilizacja była w apogeum rozkwitu. Mniej rozwinięte ludy indiańskie nie tylko pałały przed nią strachem, ale też ją podziwiały – można w tym zresztą pewnie dostrzec nutę zazdrości. Wiele wieków później, wspomniani już Hiszpanie, przeszczepili część z tych legend na grunt europejski. Gorączka indiańskiego złota ogarnęła wielu – wydawać by się mogło – rozsądnych ludzi. Nikomu jednak nie udało się odnaleźć owianego wielką tajemnicą skarbu. Do czasu…
Majowie posługiwali się doskonale dopracowanym pismem, zaś – jako cywilizacja o wysokim stopniu rozwoju – szczycili się swoją wiedzą. Osiągnięcia naukowe spisywano więc dla przyszłych pokoleń. Niestety, do dziś zachowało się niewiele oryginalnych dokumentów, ale wśród nich znajdują się trzy wyjątkowe kodeksy, z których najważniejszy w kontekście legendarnego skarbu jest tak zwany kodeks drezdeński. Jest to kompletny rękopis, pochodzący najprawdopodobniej z XI wieku, zawierający niezwykle zaawansowane informacje astronomiczne.
Kodeks ten wzbudził żywe zainteresowanie Joachima Rittstiega, emerytowanego niemieckiego nauczyciela matematyki, który od ponad 40 lat zajmuje się historią oraz językami Majów. Rittstieg uważa, że w – odszyfrowanym przezeń na nowo – kodeksie znalazł informację o miejscu ukrycia nieprawdopodobnego skarbu: 2156 złotych tabliczek o łącznej wadze blisko 8 ton! Tabliczki te mają zawierać spis praw obowiązujących w zniszczonej przez trzęsienie ziemi w 666 roku przed naszą erą stolicy Majów, Atlanie.
Badaczowi udało się pozyskać sponsorów – w tym gazetę „Bild” – dzięki którym zmontował wyprawę w poszukiwaniu skarbu. Oprócz niego, wziął w niej udział archeolog, dwóch reporterów, fotograf, operator kamery oraz nurek. Przeczesanie leżącego w Gwatemali jeziora Izabal (w grudniu 2011 roku) skończyło się wprawdzie fiaskiem, niemniej jednak Rittstieg twierdzi – tak przynajmniej możemy przeczytać na jego stronie internetowej – że skarb tam jest, a Amerykańska Marynarka Wojenna (US Navy) potwierdziła nawet istnienie zatopionych głęboko budynków, w tym komory zawierającej złote tablice. Zdaniem Rittstiega wyprawa wydobywcza kosztować będzie 3 miliony Euro. Póki co jednak, nie znalazł się nikt chętny na wyłożenie takiej sumy.
Znacznie więcej szczęścia mieli za to… Polacy!
Zielone złoto Gwatemali
Na kilka lat przed ogłoszeniem rewelacji Rittstiega, polscy archeolodzy z krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego dokonali – cicho i bez rozgłosu – zadziwiającego odkrycia. W 2007 roku w Gwatemali udało im się odkopać piramidę, będącą, jak się okazało, królewskim grobowcem sprzed 1300 lat. Pod nią znajdowała się krypta, a w niej pokaźne zasoby drogocennej biżuterii wykonanej z bladozielonego kamienia. I tu właśnie wyjaśnia się zagadka słynnego „złota Majów”. Ten zielonkawy kamień to… jadeit i to on był największym skarbem starożytnych Indian!
Źródło: www.flickr.com
Nazywano go od wieków „złotem Majów”, lecz na przestrzeni setek lat przekazy ustne – zwłaszcza przyprawione dozą tajemnicy, szczyptą niesamowitości i garścią spiskowej teorii dziejów (nie mówiąc już o pozaziemskich interwencjach…) – zwykle mocno zniekształcają pierwotne znaczenie słów. Chyba właśnie tak stało się i w tym przypadku. Majom przypisano nieprawdopodobne bogactwa w postaci niewyobrażalnych zasobów złota, a tymczasem najcenniejszy był dla nich „zwykły” jadeit.
Choć przecież sam jadeit wcale taki „zwykły” nie jest, a to głównie dlatego, że jest stosunkowo rzadki. Jest minerałem z grupy krzemianów, zaś jego nazwa wywodzi się od słów „piedra de ijada” lub „piedra de los riñones”, którymi hiszpańscy konkwistadorzy nazywali noszone przez siebie amulety z niego wykonane. Pierwsze z tych określeń oznacza „kamień lędźwiowy”, drugie natomiast „kamień nerkowy”. Hiszpanie wierzyli, że uwodzący swym pięknem minerał chroni ich przed dolegliwościami, między innymi właśnie nerkowymi.
Swoją drogą, coś w tym musi być. Przecież cywilizacja Majów była rozwinięta do tego stopnia, że nawet dziś nie potrafimy tego rozwoju do końca zrozumieć. W pismach Indian zachowały się jednak liczne wskazówki medyczne oraz informacje o dobroczynnym działaniu jadeitu. Uważano go przede wszystkim za najsilniejszy talizman zapewniający szczęście i dobrobyt. Miał jednak także pomagać na bezsenność, bezpłodność i przeziębienie oraz wzmacniać kości, chronić nerki i pęcherz moczowy, a także serce i układ trawienny! Wierzono także, że kamień ten zapewnia przychylność bogów.
Źródło: pl.wikipedia.org
Majowie zatem jadeit wydobywali i używali go na szeroką skalę. Przy okazji tworzenia amuletów, czyniąc zeń wyjątkowej urody (i wartości!) biżuterię.
Biżuteria Majów
Z drogocennego minerału wykonywano wprawdzie także przedmioty użytkowe, ale najczęściej służył on do wyrobu biżuterii. Jej wytwarzaniem zajmowały się przede wszystkim kobiety. To spod ich rąk wychodziły piękne figurki, popularne nauszniki, ozdobne korale i maski pogrzebowe – często mające także postać mozaiki z jadeitu połączonego z muszlą i obsydianem. Niektóre z tych cudów miały znaczenie czysto ceremonialne (tak jak właśnie maski pogrzebowe), większość jednak służyła w charakterze ozdób.
W odkrytym przez krakowskich naukowców grobowcu odnaleziono setki jadeitowych paciorków, jadeitowe sygnety i inne przedmioty. Najważniejszy jednak okazał się wyjątkowy, 10 centymetrowy pektorał czyli naszyjnik, który nosi się na piersiach. Po jednej jego stronie znajduje się wizerunek władcy Nakum (miejscowość, w której dokonano znaleziska), po drugiej zaś seria glifów (czyli znaków pisma Majów).
Wartość samego tylko tego wyrobu na czarnym rynku z pewnością przekracza dziesiątki – jeśli nie setki – tysięcy dolarów. Wartość wszystkich przedmiotów trudno jest nawet oszacować. Legendarny „skarb Majów” okazał się więc prawdą. A odkryli go Polacy.
Wracając do biżuterii, warto zwrócić uwagę na specyficzny – jakbyśmy to dziś określili – design. Wszelkiego rodzaju korale, nauszniki czy naszyjniki zwykle składały się z pięknych kamieni, oprawionych przeważnie w złoto, srebro, brąz lub miedź. Tam, gdzie pojawiały się dodatkowe zdobienia – były to przeważnie wyryte w kamieniu lub metalu albo przedstawione za pomocą mozaiki wizerunki bogów oraz węży (których postać bogowie ponoć nader chętnie przyjmowali), sylwetki ludzi oraz glify i tajemnicze znaki astronomiczne. Wszystko to miało zapewnić noszącym te ozdoby Indianom szczęście, dobrobyt, przychylność bogów oraz zdrowie.
Źródło: www.flickr.com
Dziś biżuterią Majów inspiruje się wielu artystów i mistrzów sztuki jubilerskiej. Ozdoby wzorowane na oryginalnych wyrobach starożytnej cywilizacji lub tworzone na bazie swobodnej interpretacji znanych symboli i motywów stosowanych przez Majów są niezwykle popularne. I trudno się nie zgodzić z tym, że doskonale wykonana i odpowiednio wyeksponowana „biżuteria Majów” dodaje magicznego blasku i tajemniczej aury każdemu, kto dostrzeże jej piękno i postanowi dać mu szansę.
A co do końca świata – to według Majów przydarzył się on już trzykrotnie. Czwarty i ostatni raz ma dopiero nastąpić. Kiedy to się stanie, tego nawet sami Majowie nie wiedzą. I nigdy nie wiedzieli.
Tekst: Anna Kunicka
Licencje zdjęć:
-
fot. 1. Kalendarz Majów (zdjęcie na lic. CC, autor – wolf4max)
www.flickr.com/photos/wolf-t/8624545289/sizes/c/in/photostream/
-
Fot. 2. Piramida Majów (zdjęcie na lic. CC, autor – Joaquin Martinez Rosado)
www.flickr.com/photos/25876167@N08/3666000186/sizes/z/in/photostream
-
Fot. 3. Jadeit (zdjęcie na lic. CC, autor – Rob Lavinsky)
pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Jadeite-4jg34a.jpg
-
Fot. 4. Sztuka użytkowa według Majów (zdjęcie na lic. CC, autor – leoncillo sabino)
www.flickr.com/photos/italintheheart/9552116220/sizes/c/in/photostream