Chcesz być piękna? Cierp!
Pierścionki, kolczyki, bransoletki – choćby nawet najpiękniejsze – dziś są czymś całkowicie normalnym. Wybór jest olbrzymi, ceny zróżnicowane, zatem każda z nas bez wątpienia znajdzie wśród nich coś dla siebie. Zdarzają się jednak momenty, kiedy te „zwykłe” środki przestają nam już wystarczać. I czasem dla piękna musimy się nieźle nacierpieć…
Ucho i co jeszcze?
Jedną z najpopularniejszych metod upiększania ciała jest piercing, czyli po prostu kolczykowanie. Tradycyjnych przekłuć w płatkach uszu do piercingu się nie zalicza, ale już kolczyk w łuku brwiowym – tak.
Kiedy tak naprawdę pojawiły się pierwsze kolczyki, w zasadzie nie wiadomo. Były obecne w niemal wszystkich kulturach i wszystkich okresach dziejowych, ale początków mody na kolczykowanie można dopatrywać się w starożytności. Wówczas co bogatsi przedstawiciele społeczeństwa ozdabiali swoje uszy złotą i srebrną biżuterią, „pospólstwo” zaś musiało zadowolić się mniej wyrafinowanymi dekoracjami wykonanymi z kości zwierząt lub ptasich piór.
Źródło: www.flickr.com
Skoro jednak można przekłuwać płatki uszne, to można także inne fragmenty skóry. Ktoś kiedyś uznał, że kolczyk w uchu jest zbyt powszechny i nie robi na nikim większego wrażenia. Narodził się piercing, który polega na wprowadzaniu ozdób – najczęściej tytanowych, ze stali chirurgicznej, teflonu lub bioplastu – w miejsca czasem dość nietypowe.
„Łagodniejsze” formy piercingu obejmują między innymi kolczyki w łuku brwiowym, pępku (a raczej tuż pod lub nad nim), nosie, wardze czy języku. Amatorzy bardziej radykalnych modyfikacji fundują sobie biżuterię w języku, sutkach (niektórzy twierdzą nawet, że zwiększa to ich doznania erotyczne) czy… w miejscach intymnych!
Problem z piercingiem polega na tym, że wraz ze wzrostem jego popularności wśród młodych ludzi nie idzie świadomość konsekwencji. O ile przekłucie uszu jest prostym, niemal bezbolesnym zabiegiem, który – wykonany w prawidłowych warunkach – w zasadzie nie grozi żadnymi komplikacjami, o tyle powikłania po piercingu przeprowadzonym niefachowo lub bez zachowania wystarczającej higieny mogą być dość poważne. Tym bardziej, że otwory w niektórych – szczególnie tych bardziej „nietypowych” – miejscach goją się nawet miesiącami i wymagają szczególnej dbałości.
Warto też wiedzieć, że jeśli ktoś proponuje nam piercing (poza, rzecz jasna, tradycyjnym przekłuwaniem uszu) za pomocą tak zwanego pistoletu, to lepiej trzymać się od takiego „specjalisty” z daleka. Pistoletu w piercingu nie stosuje się w ogóle, ponieważ poważnie uszkadza on tkankę skórną, co znacznie utrudnia (a nawet – uniemożliwia!) gojenie się rany Dlatego stosuje się zawsze specjalną igłę lub wenflon, a czasem skalpel chirurgiczny.
Oczywiście skoro piercing, to i biżuteria. Tu zdecydowanie królują różnego rodzaju pierścienie i sztangi. I choć wydaje się, że to proste kształty, to amatorzy takich ozdób zdecydowanie mogą liczyć na wyobraźnie jubilerskich mistrzów, którzy nawet z najbardziej prozaicznych elementów potrafią wyczarować prawdziwe cuda!
Zrób sobie ciało
Podświadomą potrzebę ciągłego poprawiania własnego ciała mamy w sobie chyba wszyscy. Pierwsze skojarzenie z tym tematem to oczywiście operacje plastyczne, ale nie o nich będzie mowa. Otóż wspomniany wcześniej piercing uznaje się za część nurtu zwanego „body modification”, czyli modyfikacją ciała. Tyle tylko, że jest on chyba jedną z najłagodniejszych jego form!
Mówiąc najogólniej: „body modification” ma na celu stałe (lub przynajmniej utrzymujące się przez dłuższy czas) zniekształcenie ciała, co – przynajmniej w zamyśle – ma nieść ze sobą skutki estetyczne. Mocno protestują przeciwko takim praktykom środowiska lekarskie, czemu zresztą trudno się dziwić – bo o ile tunele w uszach nie wywołują już niczyjego zdziwienia, o tyle nacinanie i odcinanie fragmentów ciała, celowa deformacja kości czy wszczepianie pod skórę nieprzebadanych i niezatwierdzonych medycznie implantów może być zwyczajnie niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia. Nie mówiąc już o tym, że w skrajnych przypadkach bywa objawem groźnych zaburzeń psychicznych.
Źródło: www.flickr.com
Wróćmy jednak do meritum. Wśród najpopularniejszych zabiegów „body modification” znajduje się implantacja, czyli wspomniane wszczepianie pod skórę rozmaitych elementów. Mnóstwo przykładów tego typu modyfikacji można znaleźć w internecie. Zwykle są to rozmaite „wstawki” mające mniej lub bardziej uwypuklić niektóre części ciała lub zmienić ich kształt. Często bywają one łączone z elementami biżuteryjnymi. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, przykładem mogą być chociażby „rogi”, czyli wszczepione pod skórę czaszki (najczęściej w okolicy czoła) silikonowe elementy – skóra je otaczająca może być ozdobiona błyszczącymi sztyftami, a nawet… kamieniami szlachetnymi!
Kto się boi dentysty?
Czasy, gdy wizyta w gabinecie stomatologicznym kojarzyła nam się wyłącznie z bólem i „zgrzytaniem zębów” dawno już minęły. Nowoczesne technologie dostępne w większości przychodni pozwalają nam czuć się bezpiecznie i komfortowo. Ale – jako się rzekło – „body modification” to zabiegi od medycyny dalekie, zatem próżno spodziewać się ich w dentystycznych gabinetach. Niemniej jednak modyfikacje zębów robią ostatnio oszałamiającą karierę
O ekstremalnych zmianach, takich jak barwienie uzębienia na ekstremalne kolory czy nadawanie zębom nienaturalnych kształtów mówić tu nie będziemy. O dziwo jednak jest taki zabieg, który faktycznie – w przeciwieństwie do większości zmian w ramach „body modification” – można przeprowadzić w gabinecie dentystycznym. To zakładanie biżuterii nazębnej.
Ozdoby tego tego typu biją ostatnio rekordy popularności. Zwykle są to malutkie arcydzieła biżuteryjne wykonane z żółtego lub białego złota czy szlachetnych kamieni, ogromnym powodzeniem cieszą się też kryształki Svarovskiego. Ich aplikacja jest na szczęście procesem całkowicie bezpiecznym i raczej bezbolesnym, a na dodatek – odwracalnym. Nie jest za to tania, bo zarówno zabieg, jak i ozdoby trochę kosztują, ale czego nie robi się dla urody? Z dwojga złego zresztą lepiej, by cierpiała nasza kieszeń niż my same…
Ach, ten w oku błysk…
Najnowsza moda to wszczepianie ozdób w… gałkę oczną. Bezpieczeństwo takiego zabiegu nie zostało w żaden sposób potwierdzone, toteż dotąd legalnie można go przeprowadzić w stosunkowo niewielu miejscach – między innymi w niektórych częściach Stanów Zjednoczonych oraz w Holandii. Idea polega na umieszczeniu pomiędzy spojówką a twardówką oka malutkiego (około 3,5 milimetra średnicy) implantu biżuteryjnego wykonanego z platyny.
Źródło: www.flickr.com
Najpopularniejsze wzory to podobno serduszko, gwiazdka i półksiężyc, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wybrać coś innego. Tyle tylko, że sam proces wszczepiania ozdoby jest – po pierwsze – dość skomplikowany, a po drugie – niebezpieczny. Nie są też do końca znane jego konsekwencje. W prawdzie sama platyna jest metalem obojętnym dla organizmu ludzkiego, niemniej jednak nawet chwilowe rozdzielenie spojówki i twardówki i umieszczenie pomiędzy nimi obcego ciała może w przyszłości prowadzić do pogorszenia wzroku, a w skrajnych przypadkach – nawet utraty oka!
Lekarze są bardzo sceptyczni wobec tej nowej mody, ale – ponieważ zabiegi są bardzo drogie (kosztują kilka tysięcy dolarów) a popyt na nie coraz większy, to nie brakuje medyków chętnych do ich prowadzenia. Podobne modyfikacje wykonują też czasem osoby zawodowo zajmujące się „body modification”, ale jeśli w ogóle warto ryzykować, to zdecydowanie lepiej chyba zaufać doświadczonemu chirurgowi ocznemu.
Źródło: www.flickr.com
Wszystko to jednak zaledwie drobny wycinek dzisiejszych możliwości. Przed tymi, którzy szukają niekonwencjonalnych sposobów zdobienia swojego ciała i poprawiania urody stoją setki opcji – bolesnych i bezbolesnych, trwałych i chwilowych, bezpiecznych i niebezpiecznych… Można wybierać. Jednak przed podjęciem ostatecznej decyzji warto zastanowić się kilka razy, bo często konsekwencje takich zabiegów są niebezpieczne i nieodwracalne.
Tekst: Anna Kunicka
Zdjęcia:
-
Fot. 1. Piercing (zdjęcie na lic. CC, autor sunshinecity)
http://www.flickr.com/photos/sunshinecity/2330220206/sizes/m/in/photostream/
-
Fot. 2. Modyfikacje ciała (zdjęcie na lic. CC, autor izatrini_com)
http://www.flickr.com/photos/izatrini/4425905148/sizes/m/in/photostream/
-
Fot. 3. Ozdabianie gałki ocznej1 (zdjęcie na lic. CC, autor izatrini_com)
http://www.flickr.com/photos/izatrini/4425140299/sizes/m/in/photostream/
-
Fot. 4. Ozdabianie gałki ocznej2 (zdjęcie na lic. CC, autor satragon)
http://www.flickr.com/photos/tvojta/9763910/sizes/m/in/photostream/