Boże Narodzenie i symbolika prezentów
Okres przygotowań przedświątecznych jest w tym roku wyjątkowy. Zapewne to przez pogodę, która wycięła nam niezły numer i sprawiła, że nawet na początku grudnia aura bardziej niż środek zimy przypominała rozkwit jesieni. To najprawdopodobniej dlatego wystawy sklepowe zamieniły się w estrady dla bożonarodzeniowych gadżetów z lekkim opóźnieniem, a media fundowały nam kolejne odtworzenia nieśmiertelnego hitu „Last Christmas” z odrobinie mniejszą częstotliwością. Jednak co miało się wydarzyć – musi kiedyś z impetem gruchnąć. I tak, z pierwszym śniegiem nastąpiło pandemonium świątecznych reklamówek, promocji i ofert przypominających o tym, że „to ostatnia chwila na zakup prezentów”. Razem z nadejściem marketingowego armagedonu dotarło do nas, że nie jesteśmy do Świąt w ogóle przygotowani i – co gorsza – nie mamy w zanadrzu nawet cienia pomysłu na to, czym obdarować najbliższych.
Prezentomania
Kiedy jedni potrafią prawie że na poczekaniu wpaść na naprawdę genialny pomysł na świąteczny prezent, inni – najpierw w nieskończoność dumają nad różnymi wariantami, a później (rzutem na taśmę) decydują się na skarpetki, krawaty i nieśmiertelne zestawy „dezodorant + krem do golenia”. Nie oszukujmy się, do grona tych drugich zalicza się większość z nas. W szukaniu inspiracji nie pomagają ani przedświąteczne zabieganie, ani (paradoksalnie!) tony promocyjnych ofert zawierających „sprawdzone gotowce choinkowe”.
Summa summarum, idea kupowania prezentów traci na swojej magicznej wymowie. Przygotowanie podarków kojarzy się nam się nie z czymś wyjątkowym, ale z przymusem, z obowiązkiem. Wręczamy najbliższym świąteczne paczki bez przekonania, ale dla zasady. No i z obawy, że – gdybyśmy nie przygotowali podarunku – byłoby to niezbyt dobrze widziane.
Jest jeszcze druga strona barykady. Przygotowywanie prezentów wiąże się z chęcią zyskania sympatii, próbą odwdzięczenia się czy nawet dowartościowania samego siebie! A przecież nie o to w tradycji przekazywania podarków chodzi. Zwłaszcza – tych bożonarodzeniowych.
Tradycja spod choinki
Wbrew pozorom, zwyczaj obdarowywania się świątecznymi prezentami nie jest związany z Trzema Królami, którzy uhonorowali przyjście Jezusa na świat mirrą, kadzidłem i złotem. Ta wielowiekowa tradycja wynika z charakteru Bożego Narodzenia. Grudniowe święta obchodzimy na pamiątkę narodzin Chrystusa, który – zgodnie z chrześcijańskimi dogmatami – jest darem bożym. Jest to więc czas przesycony religijną symboliką i związany z ideą dawania, która w pewnym sensie przekłada się na tradycję przekazywania sobie prezentów.
Podarunki przyniesione Chrystusowi przez Trzech Mędrców także kryją w sobie religijną symbolikę. W Hiszpanii czy we Włoszech też 6 stycznia (a więc w święto Trzech Króli) wręczane są drobne upominki. Ta tradycja spotyka się z coraz większą aprobatą również w Polsce. Mimo to, najmocniejszy, utrwalony kulturowo i powszechnie obowiązujący jest u nas zwyczaj przekazywania sobie prezentów w Boże Narodzenie.
Złota symbolika
Leżakujące pod ozdobioną bombkami i światełkami choinką paczki skrywają w sobie wiele tajemnic. A raczej – zagadek łatwych do rozszyfrowania. Istnieje kanon prezentów zawsze mile widzianych – takich, które spodobają się każdemu i które każdy chętnie przyjmie.
Bożonarodzeniowe podarunki podzielić możemy (uogólniając) na dwie kategorie. Pierwsza z nich to prezenty praktyczne, a więc nieśmiertelne krawaty, zestawy do golenia, skarpetki czy akcesoria kuchenne, których nigdy dość i które zawsze znajdą swoje miejsce w szafie lub szufladzie osoby nimi obdarowanej. Grupa druga to prezenty wyjątkowe – bardzo osobiste, zgodne z zainteresowaniami adresatów i ich gustem.
Na pograniczu tych kategorii jest też miejsce dla biżuterii – złotych łańcuszków, zawieszek, ozdobnych kolczyków, sygnetów czy eleganckich zegarków. Jubilerskie precjoza są i użyteczne, i unikalne i… symboliczne! Wykonane ze złota kosztowności nawiązują bowiem do wyjątkowości tych Świąt i do uniwersalnej symboliki darów, które Trzej Królowie złożyli małemu Chrystusowi.
Podążający za gwiazdą Mędrcy przybyli z mirrą, kadzidłem i złotem. Władcy nie byli jednak świadomi uniwersalnego znaczenia podarunków. Zbawcy przynieśli to, co w ich kulturze było najbardziej cenne, najwięcej znaczące.
Mirra to wonna ciecz sącząca się z drzewa balsamowego, uznawana za doskonały, ekskluzywny kosmetyk. Jej ofiarowanie było metaforyczną zapowiedzią męki Chrystusa (mirrą – skutecznie łagodzącą cierpienia – zakropiono wino, które Jezus wypił podczas Ostatniej Wieczerzy). Kadzidła, czyli żywicy z kory drzewa bosweliowego, ceniono za piękny zapach i dym, który – według wierzeń – oczyszczał, podnosił na duchu i wprawiał w wyjątkowy nastrój. Palono je także (od czasów Mojżesza) podczas składania bezkrwawych ofiar jako symbol uwielbienia i przebłagania dla ludzi. Złoto natomiast to najcenniejszy metal – odporny na działanie ognia czy rdzy, będący symbolem największych wartości, władzy i poważania. Kojarzony z insygniami królewskimi kruszec został przekazany Chrystusowi jako wyraz czci, uwielbienia i oddania.
Byłoby wielkim nadużyciem stwierdzenie, że ukrywane dzisiaj w bożonarodzeniowych prezentach kosmetyki i pachnące akcesoria są odniesieniem do biblijnej mirry i kadzidła. Jednak złoto – którego niezwykłe, metaforyczne znaczenie jest uwiecznione na kartach Biblii – nadal stanowi symbol miłości, oddania i uwielbienia. A przy okazji – uznawane jest za iście królewski prezent.
Wszystkiego świątecznego!
Do Wigilii zostało naprawdę niewiele czasu. W radio rozbrzmiewa – już z pełną nocą – „Last Christmas”, telewizyjny prime time jest wypełniony świątecznymi koncertami i filmami o przygodach chłopca, którego rodzice (znowu!) zostawili samego w domu. Choinka mieni się tysiącem światełek, galaretka z karpia tężeje w lodówce, a barszcz leniwie odstaje na palniku kuchenki. Już niedługo wzejdzie pierwsza Gwiazdka, a w progu staną prywatni Trzej Królowie – mąż, tata, dziadek, brat, wujek, kuzyn (niepotrzebne – skreślić, brakujące – dodać i przemnożyć). Spokrewnieni lub spowinowaceni Mędrcy otoczą choinkę i ustawią wokół niej fortyfikację z kolorowych paczuszek. Być może w jednej z nich znajdzie się złoto. Albo pachnąca kadzidłem świeca i balsam na bazie drogocennej mirry?
Niezależnie od zawartości pakunków i wbrew naszym wcześniejszym obawom Boże Narodzenie na pewno upłynie pod znakiem miłości, zrozumienia i szacunku. To przecież czas dawania i sprawiania sobie wzajemnie choćby drobnych radości.
Tekst: Anna Kunicka